Kultura JA

2 comments
O "Kolosach" największym festiwalu podróżniczym w Polsce mówi się dużo. Najczęściej o olbrzymich kolejkach przed wejściem. Coraz częściej jednak także w kontekście komercjalizacji tej imprezy ale i samych podróży.

Dla mnie wydarzenie to co roku jest miejscem do refleksji. Obserwuję trendy w świecie podróżników, sposoby prezentacji wypraw, ich temat, cel, kierunek. Obserwuję, słucham, uczę się i zastanawiam się dokąd to wszystko zmierza. Coraz więcej widać wystąpień nakierunkowanych na pokazanie siebie, wypromowanie własnej osoby, zrobienie podróżniczego kilkudziesięcio minutowego selfie i umiejscowienie całego świata jedynie jako tła dla całej historii. Liczę się przecież ja i to mnie macie oglądać i słuchać.

Zmiany te nie dotyczą tylko świata podróży. Zachodzą niemal wszędzie. Współczesny sukces m.in. Snapchata jest tu nieprzypadkowy. Dawniej pisano listy, pamiętniki, później rozmawiano przez telefon, wysyłano smsy czy też wiadomości na facebooku. Pytano: Cześć, co u Ciebie? Jak leci? Jak minął weekend? Teraz nikt nie pyta, nie interesuje się, bo przecież jak nie mówisz to znaczy, że nic ciekawego się u Ciebie nie dzieje, prawda? Teraz wysyła się snapy informując wszystkich o tym co się u mnie dzieje. Przecież każdy obowiązkowo (!) chce zobaczyć jak pierwszy raz od wczoraj właśnie wyszedłem na zewnątrz i nakładam psi filtr (koniecznie z językiem) na swoją twarz spacerując po sieciówce z modnymi ciuchami. Całkowite przewartościowanie, odwrócenie punktu zainteresowania. Nie ma już przyjaciel, znajomy, człowiek. Jestem ja.
Chcesz wiedzieć co u mnie to zobacz na snapie.
Nie czytasz moich opisów znaczy się nie interesujesz się mną i tym co się u mnie dzieje więc spadaj na drzewo. A sorry... jakie drzewo? Przecież wszystkie wycięli.

Kultura Ja. Bycie skromnym jest przecież przereklamowane. Trzeba mówić o sobie by się przebić, by nas zobaczono. Jak nie ja to jest przecież 7 mld ludzi a wśród nich ktoś kto szybko zajmie moje miejsce. Moje, mojsze, najmojsze.

A gdzie drugi człowiek?

Wychowałem się na reportażach Kapuścińskiego czy programach Tonego Halika, w których to właśnie drugi człowiek stał w centrum zainteresowania, liczyła się opowieść innych, innego świata, innej rzeczywistości. Dziś ta rzeczywistość jest przykryta warstwami, filtrem sztuczności i pęczniejącym ego pokazującym język wszystkim wkoło nas. Nas - znaczy się mnie, bo przecież to ja jestem "mega" o czym świadczy wrzucony przed chwilą buziak na zdjęciu z kciukiem do góry. No i liczba lajków. Tak, zdecydowanie liczba lajków i komentarzy. To przecież one motywują do działania, do podróży. Podkreślają moją zajebistość.

Bycie skromnym się nie opłaca. No bo jak być skromnym gdy się podróżuje po świecie od kilku, kilkunastu lat. Jak o tym opowiedzieć bez selfie sticka i zdjęcia z rączki. Przecież jak nie opowiem to nikt się nie dowie więc po co w ogóle cała ta wyprawa? Po co jeździć na inny kontynent czy do Ciechocinka skoro nie napiszą o tym później w gazecie, blogu, nie nakręcą wywiadu czy nagrania w TV, nie przyjmą na festiwal? Liczy się w końcu fejm. Po to jeździmy po świecie, wstajemy z łóżka i rozpoczynamy każdy kolejny dzień.

W książce "Kapuściński non-fiction" przeczytałem kiedyś o powrotach Kapuścińskiego z dalekich wypraw. Miesiące rozłąki ze znajomymi, brak kontaktu, szczątkowa korespondencja, cenzura.
Kapuściński wchodzi do baru. Spotyka znajomego.
- Rysiu! Opowiadaj jak było? - słyszy.
- W porządku, a co u Ciebie? Jak się miewa żona? Urządziliście już mieszkanie?
Były to czasy gdy znikomy procent Polaków mógł sobie pozwolić na jakikolwiek wyjazd. Marzeniem była wycieczka do Bułgarii, nie mówiąc już o Indiach, Angoli czy Meksyku. A dzisiaj? Podróżują wszyscy. Każdy jest przecież podróżnikiem.

Czasy Kapuścińskiego zniknęły bezpowrotnie. Udały się w daleką podróż. Podróż w której nie ma selfie sticka ani relacji na instagramie. Jest drugi człowiek i spotkanie. Jego historia, jego życie, uczucia, doświadczenia, radości i problemy. Jest czas, który oferujemy tej drugiej osobie siedzącej na wprost nas. Jest rozmowa a nie monolog. Jest bliskość i zrozumienie bądź próba zrozumienia a nie narzucania swojego ja i swoich historii. Nauczyliśmy się mówić ale zapomnieliśmy słuchać, a szkoda bo świat ma mnóstwo do opowiedzenia. Wystarczy przyłożyć ucho i wsłuchać się w jego słowa a każdy dzień będzie nowym doświadczeniem, nową opowieścią, nową historią, która może zmienić nasze życie. Wystarczy poświęcić nieco czasu. Czasu.

Jose Mujica nazywany przez media najbiedniejszym prezydentem świata a przez rodaków po prostu "Pepe", w krótkim wywiadzie dla projektu filmowego "Humans" opowiada o wartości naszego życia i czasu.



Czas - najcenniejsza wartość jaką posiadamy. Czas to nasze życie. Drugiego nie dostaniemy. Czy może zatem istnieć coś cenniejszego niż czas, który możemy ofiarować drugiej osobie i czas który otrzymujemy od innych? Każdego dnia wybieramy na co poświęcamy sekundy, minuty i godziny naszego życia. Dlatego naprawdę szczerze Ci dziękuję, że tym razem tych kilka minut swojego życia poświęciłeś/aś na przeczytanie tego tekstu. Szczepan



2 comments :

  1. Taki kolejny Kapuściński gdzieś podróżuje, tylko nie snapczatuje czy istagramuje i zaginął w otchłani mediów dlatego o nim nie wiesz :)
    "Kiedy coś kupujesz, Nie placisz za to pieniędzmi.płacisz czasem ktory musisz poswięcić aby zarobić te pieniądze" jest od dawna zapisany w moim notesie dobrych myśli.
    Dzięki za ten wpis, dałeś mi do odrobinę do myslenia w tej mojej podróży, jak narazie poznaje Tajską rodzine w górach :) pozdrawiam ciepło

    ReplyDelete
    Replies
    1. Trzymam mocno kciuki za Twoją podróż! Mam nadzieję, że znajdziesz to czego szukasz :)

      Delete