„Przez cenną minutę pociąg turlał się przez most. Gapiłem się na rzekę z
chłopięcą fascynacją – niewielu przybyszów z Zachodu miało szczęście oglądać
ten widok – czując słabe ukłucie nostalgii, której źródła nie potrafiłem
określić. Oto pamiętny dział między światem perskim i turkijskim, ciągnący się
przez tysiąc pięćset kilometrów od gór Pamir po martwe Jezioro Aralskie.
Wyobraziłem sobie, że Oksus nie ma nic wspólnego z teraźniejszością. Ludy
turkijskie nazywają go Amu-Darią – z perskim członem „daria”, który oznacza
morze i uzmysławia potęgę toczonych przezen wód. Arabscy geografowie przez
długi czas uważali go za największą rzekę na Ziemi. Według perskiej legendy
Rustam zabił nad brzegiem Oksusu swego syna Sohraba, co zostało opisane w
perskim eposie „Szahname”, dzieła Ferdousiego. Armia Aleksandra Wielkiego pięć
dni przeprawiała się przez ten nurt na skórzanych workach wypchanych chrustem. Siedemset lat później mongolski
władca Timur pokonał Oksus w przeciwnym kierunku, żeby ruszyć na podbój świata.' - Colin Thubron, „Utracone serce Azji”.
Minęło niemal 600 lat odkąd Timur ze swoimi wojskami wyruszył na podbój Persji, 750 lat odkąd stopy Marco Polo przemierzyły wyschnięte od piekącego słońca piaski pustyni Kara-kum i zaledwie dwadzieścia lat odkąd Colin Thubron opisał życie na południowych kresach byłego ZSRR.
Dlaczego wspominam właśnie Colina? Dlaczego umieszczam go w opisie wraz z królami, kupcami i innymi 'Wielkimi' naszego świata? Otóż całkiem przypadkowo, a zarazem całkiem celowo. Przypadkowo, bo jeszcze kilka miesięcy temu nie znałem tego nazwiska, było mi zupełnie obce jak inne dziwnie brzmiące nazwy: Gurbanguly Berdimuhammedow, Tuszczybas, GBAO, Varosha czy choćby Erzurum.
Celowo, bo jego opowieść jest najbardziej świeża, najbardziej dokładna chociaż chaotyczna, pełna dialogów i niezwykłych opisów ale co najważniejsze dotyczy terenów przez które przepływa 'rzeka której nie ma' - cel mojej podróży.
Dlaczego wspominam właśnie Colina? Dlaczego umieszczam go w opisie wraz z królami, kupcami i innymi 'Wielkimi' naszego świata? Otóż całkiem przypadkowo, a zarazem całkiem celowo. Przypadkowo, bo jeszcze kilka miesięcy temu nie znałem tego nazwiska, było mi zupełnie obce jak inne dziwnie brzmiące nazwy: Gurbanguly Berdimuhammedow, Tuszczybas, GBAO, Varosha czy choćby Erzurum.
Celowo, bo jego opowieść jest najbardziej świeża, najbardziej dokładna chociaż chaotyczna, pełna dialogów i niezwykłych opisów ale co najważniejsze dotyczy terenów przez które przepływa 'rzeka której nie ma' - cel mojej podróży.
I tu potrzebne jest 'krótkie' wyjaśnienie. Pewnie kojarzycie jeszcze z lekcji geografii w podstawówce dwie niezwykłe
rzeki Azji Środkowej o dziwnie brzmiących nazwach, Amu-Daria i Syr-Daria -
dwie mityczne rzeki przemierzające bezkresne pustynie i stepy Azji Środkowej,
rzeki które rodzą się w niedostępnych górach Tienszanu i tadżycko-afgańskiego
Pamiru, przemierzają tysiące kilometrów by zakończyć swój żywot w Jeziorze
Aralskim, zwanym kiedyś morzem. W latach 60tych XX wieku było to wciąż czwarte
pod względem powierzchni jezioro na Ziemi, dziś pozostało już po nim jedynie
wspomnienie w postaci porozrzucanych po środku pustyni zardzewiałych statków i
łodzi rybackich oraz niewielki akwen znajdujący się w Kazachstanie o nazwie
Tuszczybas.
Gdzieś pomiędzy nurtami tych rzek można znaleźć kraje-stany, często mylone,
często nieznane, często zapominane i odsuwane na margines podróżniczego świata:
Kirgistan, Tadżykistan, Turkmenistan, Uzbekistan, Kazachstan, Afganistan czy
nieco dalej Pakistan, a przecież kiedyś były one jego centrum. Sercem świata
prawdziwych nomadów. To właśnie tamtędy przez setki lat przebiegał jedwabny
szlak, wielcy podróżnicy, królowie, odkrywcy, wielkie armie, uciekinierzy i
karawany kroczyły ze wschodu na zachód podążając za zachodzącym słońcem.
Co wiemy dziś o tych miejscach? O granicach dzielących przestrzenie i
burzących pradawne zwyczaje, kultury czy tradycje zamieszkujących je ludów. A
gdyby tak odkryć te tereny na nowo? Przemierzyć je wzdłuż jednej z rzek lub
raczej tego co z niej pozostało. Udać się w podróż do źródeł rzeki której nie
ma.
Azja Środkowa to różnorodność krajobrazów, bogactwo kultur zarówno tych
nomadzkich jakże bliskich każdemu podróżnikowi, jak i tych pradawnych,
zapomnianych, porzuconych, schowanych gdzieś wśród piasków pustyni Kara-kum,
Kuzył-kum czy Aral-kum. To błękitne pałace w Bucharze czy Samarkandzie, to
starożytne miasta pamiętające czasy Aleksandra Wielkiego, Dżyngis-chana czy
Tamerlana ale i miejsce jednej z największych katastrof ekologicznych w
historii ludzkości.
Azja Środkowa nie kończy się jednak na "krajach-stanach". To
także starożytna Persja, współczesny Iran przez wielu uważany za krainę
Ajatollahów. Ostoja szyizmu - gdzie wbrew pozorom rozwijają się i swobodnie
funkcjonują również wyznawcy innych religii. Właśnie ten Iran, który wydawać
się może nieco zagubiony w historii i niepewny swojej przyszłości oraz drogi
którą podąża, jest obecniej najstabilniejszym państwem regionu. Iran kraj
czterech pór roku, niekiedy pełny sprzeczności, kontrastów, trudny do
zrozumienia na pierwszy rzut oka, niezbadany, ale także pełen gościnności
i życzliwości napotkanych ludzi, nieznajomych którzy często witają
przybysza z uśmiechem na ustach i otwartym szczerym sercem. To niezliczone
łańcuchy górskie przecinające tą niezwykłą krainę, ogromne pustynie, czy
zielone, żyzne pola północy inspirują podróżnika by za każdym razem odkrywał go
na nowo.
Podczas „Podróży do źródeł rzeki której nie ma” pragnę podróżować w górę biegu rzeki
Amu-Darii, zobaczyć wyschnięte jezioro Aralskie, ośnieżone szczyty Pamiru gdzie
rzeka czerpie swoje źródło, pokonać góry zagadkowego i kontrowersyjnego Iranu, biurokrację Turkmenistanu,
pustynie Uzbekistanu czy granice byłych republik radzieckich, gdzie czas się
zatrzymał.
Zanim tam dotrę, mam zamiar przemierzyć podzielony od 1974 roku Cypr oraz południowo-wschodnią Turcję, podróżując wzdłuż terenów znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie ogarniętej wojną domową Syrii. Następnie przekroczę góry Zagros wkraczając do świata perskich legend i historii. Podążę śladem Marco Polo przez pustynię Kara Kum na której znajdują się niezwykłe Wrota Piekieł, spocznę na chwilę przy wrakach łodzi rybackich porozrzucanych wśród piasków pustyni by na koniec dotrzeć do krainy nomadów, pasterzy, potomków Złotej Ordy i wojsk Dżyngis-chana schowanych w wysokich górach Pamiru.
Jeśli wystarczy środków finansowych chciałbym dotrzeć do ostatniego plemienia Kirgizów zamieszkujących Afganistan. Odcięci od cywilizacji, zamknięci na dachu Świata, bez przyszłości, ledwo żyjący w teraźniejszości i powoli zapominający również o przeszłości, o ziemiach swoich przodków które mogli swobodnie przemierzać zanim wytyczono i zamknięto granice.
Możecie się zastanawiać po co to robię? Dlaczego udaję się w tereny o których współczesny świat niemal całkiem zapomniał? Co mi da ta trzymiesięczna tułaczka?
Zanim tam dotrę, mam zamiar przemierzyć podzielony od 1974 roku Cypr oraz południowo-wschodnią Turcję, podróżując wzdłuż terenów znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie ogarniętej wojną domową Syrii. Następnie przekroczę góry Zagros wkraczając do świata perskich legend i historii. Podążę śladem Marco Polo przez pustynię Kara Kum na której znajdują się niezwykłe Wrota Piekieł, spocznę na chwilę przy wrakach łodzi rybackich porozrzucanych wśród piasków pustyni by na koniec dotrzeć do krainy nomadów, pasterzy, potomków Złotej Ordy i wojsk Dżyngis-chana schowanych w wysokich górach Pamiru.
Możecie się zastanawiać po co to robię? Dlaczego udaję się w tereny o których współczesny świat niemal całkiem zapomniał? Co mi da ta trzymiesięczna tułaczka?
Przemierzenie koryta rzeki Amu-Darii pozwoli udokumentować katastrofalne
skutki działalności człowieka w Azji Centralnej, największej katastrofy
ekologicznej w historii ludzkości dziejącej się wciąż na naszych oczach ale z
dala od ekranów telewizorów czy okładek dzienników. Chcę pokazać śmierć jeziora
ale i narodziny rzeki która go niegdyś zasilała, a dziś nie dociera do jego
granic. Ponadto pragnę poznać rzadko odwiedzane tereny zamieszkiwane przez zwykłych
biednych ludzi, ofiar katastrofy na którą zostali skazani. Na koniec zamierzam
dotrzeć do krainy nomadów, poznać ich życie i zwyczaje, zbadać jak udaje im się
zachować własną tożsamość na Dachu Świata.
Końcowym efektem mojej wyprawy będzie stworzenie reportażu i fotoreportażu o regionach będących niegdyś sercem, centrum świata a dziś zepchanych na jego peryferia, zarówno te cywilizacyjne, kulturowe jak, a może i przede wszystkim gospodarcze.
Końcowym efektem mojej wyprawy będzie stworzenie reportażu i fotoreportażu o regionach będących niegdyś sercem, centrum świata a dziś zepchanych na jego peryferia, zarówno te cywilizacyjne, kulturowe jak, a może i przede wszystkim gospodarcze.
Cała podróż w najbardziej oszczędnym wariancie liczyć będzie 7000km, jednak
bardziej prawdopodobny scenariusz to około 8000-8500 km, wszystko w środku lata przy temperaturach sięgających niekiedy 50 stopni Celsjusza.
I tu kończy się opis całej wyprawy. Jeśli wciąż tu jesteście, jeśli wciąż czytacie to znaczy, że wierzycie w to przedsięwzięcie, za co wielce Wam dziękuję. Bez waszego wsparcia, nie tylko finansowego (wyprawę można wspierać na stronie www.polakpotrafi.pl/podroze/podroz-do-zrodel-rzeki-ktorej-nie-ma), ale także merytorycznego i psychicznego (zwłaszcza w tych momentach trudnych, których na pewno nie zabraknie podczas podróży), wyprawa ta nie byłaby możliwa.
I tu kończy się opis całej wyprawy. Jeśli wciąż tu jesteście, jeśli wciąż czytacie to znaczy, że wierzycie w to przedsięwzięcie, za co wielce Wam dziękuję. Bez waszego wsparcia, nie tylko finansowego (wyprawę można wspierać na stronie www.polakpotrafi.pl/podroze/podroz-do-zrodel-rzeki-ktorej-nie-ma), ale także merytorycznego i psychicznego (zwłaszcza w tych momentach trudnych, których na pewno nie zabraknie podczas podróży), wyprawa ta nie byłaby możliwa.
Szczepan Pepe Ligęza
Brawo -jaką książkę Pan napisał ? Jestem zaciekawiona bo ostatnio oglądałem film który opisywał czasy Aleksandra Wielkiego i wyprawę jego generał chyba Peryklesa po złote runo . śladami wyprawy Jazona.
ReplyDeleteKsiążkę wciąż piszę i tak jak podróż mam wrażenie, że jest to niekończąca się przygoda ;) Ale jak wszystko dobrze pójdzie w tym roku ujrzy ona światło dzienne :)
Delete